O biznesie, liderach i czekoladzie.

przez Marcin Szmidtke

Każdy z nas kiedyś był na szkoleniu z jakimś „coachem”,  „trenerem biznesu” lub innym „czarodziejem” prawda? Cudzysłów jest tutaj użyty nie bez kozery, bo już nazwanie takich osób pomocą w biznesie jest dużym nadużyciem semantycznym. Najczęściej są to ludzie, których zapraszamy jak już zużyliśmy wszystkie pomysły na zwiększenie jakości sprzedaży. Połamaliśmy wszystkie kijki na pracownikach, a Ci ze łzami w oczach pozjadali wszystkie marchewki. Czy rozumie czytelnik jak krzywdzące są dla naszych współpracowników nawet te porównania „coachingowe”? Albo bijesz osiołka, albo udajesz, że mu dasz coś dasz (premię) i nią majtasz przed nosem. Chcesz?

Jaka jest skuteczność tego działania?

Na tapet weźmy jednego z menadżerów w firmie jednego z towarzystw – na potrzeby tej publikacji nazwiemy Ją Grażyna. Co roku TU w którym pracuje oczywiście zwiększa limity wymagane do wypłaty premii w sposób, który jakiś początkujący trener nazwałby ambitnym. Do it teraz! Realizacje wszystkich składowych premii wykonują w Polsce chyba dwie albo trzy osoby. Żeby było jasne wykonują je tylko w jednym miesiącu w roku – dwie trzy osoby w całej Polsce. Na bóg wie ile osób, bo to towarzystwo z pierwszej 10’tki największych. Oczywiście premię można stracić też na 20 różnych sposobów jeżeli nie spełni się jakiś składowych. Jak się kończy ta historia?

Na spotkaniu przy kawce ostatnio opowiadałem jej o zasadach działania fundacji, którą współorganizuje. Ta zainspirowana historią zwróciła się o pomoc do psychiatry, który stwierdził depresje i stany lękowe. Ona natomiast stwierdziła, że praca w innej agencji to dla niej całkiem zdrowy pomysł. A my wkrótce będziemy musieli nawiązywać relacje z nowym menadżerem. Jeżeli dobrze liczę to przez 11 letni mój okres współpracy z tym towarzystwem, będzie to piąty albo szósty raz. A tym razem trafiliśmy na naprawdę rzetelną osobę, która była zawsze pierwsza do pomocy.

Kto zostaje przeto zmotywowany przez te wszystkie kijki i marchewki? W tej sytuacji chyba tylko dział HR, który będzie miał zaraz miesiąc czasu na znalezienie nowego menadżera na cały region. O ile oczywiście nasza bohaterka nie otrzyma zwolnienia lekarskiego. Ale cele trzeba mieć prawda?  W takim wypadku czas się znacząco skróci. Będą na pewno bardziej zmotywowani. Mam wtem pytanie. Kto nam wmówił, że ciągle musimy dawać z siebie więcej, lepiej, mocniej, silniej? Na boga kiedy to się skończy? Wydaje mi się, że czas jednak wywalić już wszystkie kijki i marchewki i przestać traktować naszych współpracowników jak osły.

Wprowadzenie 4 dniowego dnia pracy w każdym państwie, zakończył się niespodziewanym sukcesem. Czas pracy się skrócił oraz równolegle wzrosły wyniki. Jakim cudem? Ludzie byli wypoczęci. Mieli czas na kontakt z rodziną. Mogli po prostu wyjść na spacer. Porozmawiać z bliskimi. Czy wie czytelnik, że psychoterapia ma na mózg taki sam wpływ endogenny jak leki psychotropowe? A mówiąc po polsku szczera rozmowa o swoich emocjach z drugim człowiekiem tak samo buduje neurony i zmienia struktury mózgu w taki sam sposób co popularne leki SSRI lub psychotropowe. A Ty kiedy ostatni raz rozmawiałeś z kimś szczerze o tym co czujesz?

Bo o tym się nie rozmawia. Teraz wszyscy musimy być super, bo jak jakaś Mariola wrzuci zdjęcie na fejsa to zaczynamy się porównywać. Nie chcemy wtedy przyznać, że czasem drążą nas negatywne uczucia, emocje. Więc je negujemy. Ale jak mawiał klasyk „mnie oszukasz, matkę oszukasz, ale życia nie oszukasz”. Więc te emocje w końcu wykipią. Wtedy trener będzie z Ciebie dumny, bo będzie naprawdę mocno i silnie.

Dzisiaj już się nie pytamy siebie jak się czujesz, co u rodziny. Wiadomo że dobrze. Pytam tylko co tam? Gdzie pracujesz jak Ci idzie? Może warto do tego wrócić. A na koniec dnia zamiast koktajlu białkowego czasem po prostu zjeść czekoladę. Ona nie pyta, czekolada rozumie. Czego wszystkim z całego serca życzę.