Liczby mówią jedno, a Polacy robią drugie

przez Marcin Szmidtke

Ostatnimi czasy wpadło mi w ręce kilka ciekawych danych statystycznych z GUS oraz PIU. Mam nadzieję, że będzie to kamień milowy w konflikcie majątkowo-życiowym, który toczymy od lat.

Jedna strona twierdzi, że ubezpieczenia na życie się nie sprzedają, druga natomiast mówi, że na ubezpieczeniach majątkowych nie da się zrobić. Wydaje mi się jednak, że prawda leży gdzieś po środku. Otóż drodzy bracia i siostry, pośrednicy, wyobraźcie sobie, że w Polsce mieszka 38 mln osób. To może nie zaskakuje, ale zarejestrowanych jest aż 28 mln samochodów. Dużo? Wyobraźcie sobie, że sprzedanych zostało 31 mln polis OC komunikacyjnego. Zgadnijcie ile pojazdów ukradziono w 2021 roku? Macie to? 7000 sztuk. Słownie: siedem tysięcy! A ile osób przyszło do was kupić AC?

Śmierć z powodu kolizji i chorób układu krążenia.

W tym samym kraju, gdzie mieszka 38 mln osób, a teraz jeszcze przebywa 2 mln naszych sąsiadów, ubezpieczonych na życie było 6.5 mln osób. Podczas gdy złodzieje chcieli sprawdzić jak będzie wyglądało 7000 samochodów w ich dziupli, najlepiej w częściach, w zeszłym roku z tym łez padołem rozstało się 560 tysięcy osób. Był to rok pandemiczny, więc nieuczciwy statystycznie, nie mniej jednak nasi rodacy nie specjalnie zabrali się za założenie dodatkowego zabezpieczenia w tym okresie.

Mamy więc 28 mln samochodów, z których znika 0,00025% sztuk. Słownie: dwadzieścia pięć stotysiącznych procenta! Mamy też równolegle 0,015% osób, które mówiąc prawniczym żargonem otworzyły proces dziedziczenia.  Prawie 60 razy więcej!

Część z was powie: kradzież kradzieżą, ale przecież AC to również wypadki. To prawda. W zeszłym roku doszło do 23,5 tysiąca kolizji. A 178,7 tysiąca osób umarło z powodu chorób układu krążenia. Ile z nich otrzymało świadczenie z poważnego zachorowania?

W majątki nie wierzę

W trakcie pandemii poznałem mojego klienta, Pana Jarka. Trafił do mnie z polecenia mojego serdecznego klienta, z którym współpracuje już kilka lat. Jeszcze tego samego dnia kiedy się poznaliśmy, przeszliśmy z Jarkiem na Ty, gdyż kiedy usłyszał ile ma zapłacić za ubezpieczenie AC swojego nowego BMW, sprowadzanego z USA, skrócił dystans między nami używając słów, których nie wypada używać w gazecie. Po dwóch szpagatach nad składką udało nam się osiągnąć składkę 11 tysięcy złotych. Jarek wcześniej niestety nie posiadał ani OC ani AC na siebie.

Wspominał jeszcze wielokrotnie rodziny pracowników TU, całą żeńską linię. Polisy wziął, składkę opłacił. W ubezpieczenia na życie nie wierzył, więc spisałem sobie tylko daty jego ubezpieczeń majątkowych.

Pół roku później wrócił do mnie ubezpieczyć mieszkanie. Pod cesje na bank. Nie dał się przekonać, że zakres jest ważny, że polisa nie ma w zakresie większości zdarzeń losowych. Ostatecznie skończyło się na minimalnej ochronie ze składką na poziomie 500 zł. Za trzy lata.

W tym roku klient pochował swoją matkę i sam w końcu zgłosił się do mnie z prośbą zabezpieczenia jego i partnerki. W końcu mają dziecko, a po matce, zostały tylko wspomnienia i problemy – bo nie miała nawet spisanego testamentu, nie wspominając już o polisie. Miała tylko 62 lata, więc jeszcze w większości towarzystw mogła kupić ochronę. Przynajmniej wcześniej, kiedy stan zdrowia na to pozwalał.

Cierpliwie informować klientów

Najczęściej w naszym życiu musi się coś wydarzyć, abyśmy zmienili zdanie na jakiś temat. Ludzie raczej upierają się w swoim zdaniu, w szczególności my, drodzy rodacy. Wydaje mi się więc – możecie się ze mną nie zgodzić – że powinniśmy po prostu cały czas prowadzić spotkania w sposób informacyjny z klientami. Jak widać nawet takie sytuacje jak wojna, czy pandemia nie zrobiła żadnej spektakularnej różnicy w sprzedaży ubezpieczeń na życie. Mimo wszystko coraz więcej osób się ubezpiecza. Coraz więcej osób przychodzi do nas z prośba znalezienia im zabezpieczenia swojej rodziny, albo po zabezpieczenie emerytalne.

Jedyne co możemy teraz zrobić to dalej informować naszych klientów o możliwościach, rekrutować nowych OFWCA, którzy to słowo będą nieść. Sprzedawać majątki, bo klienci ich chcą. A poza tym być cierpliwym. Czego i wam życzę.

Marcin Szmidtke